Przed Wami, bez zbędnego wstępu – Jacek Broda Stasiorczyk!
Wywiady z Językowymi Siłaczami swoją premierę mają co piątek w grupie Językowa Siłka na Facebooku. Wywiad z Jackiem ukazał się oryginalnie w tym miejscu i tam też miała miejsce dyskusja członków naszej społeczności dotycząca tej rozmowy.
Opowiedz nam swoją językową historię – jakich języków się uczysz i dlaczego?
Angielski – zacząłem dość wcześnie i przypadkowo, bowiem w dzieciństwie miałem przez kilka lat niekodowany Canal+ po angielsku, więc miałem codzienny kontakt z angielskim oglądając bajki. Od małego grałem też dużo w gry, część była po angielsku, więc siłą rzeczy kontakt z językiem miałem non stop i pomimo totalnego braku znajomości gramatyki dobrze rozumiałem sam język. W szkole angielski miałem dopiero w liceum, i to tylko przez 2 lata, potem jeszcze 2.5 roku na studiach. W tym czasie na pewno zyskałem wiedzę na temat gramatyki, ale nigdy jej do końca nie ogarnąłem, do dziś mam ogromny problem z budowaniem skomplikowanych zdań. Z drugiej strony, może to niepopularne co teraz napiszę, ale angielski bardziej traktuję jako narzędzie i specjalnie nie zależy mi na tym czy od czasu do czasu do wywiercenia dziury użyję wiertarki Bosch czy firmy Wiertarex. Liczne wymiany i przebywanie w środowisku szeroko pojętych „erasmusów” pozwoliło mi pozbyć się kompleksów z powodu mojej gramatyki, bowiem dla prawie wszystkich w tej grupie jest to język obcy, każdy robi błędy kalkując swój język ojczysty na angielski i nikt nie zwraca uwagi na pomyłki. Najważniejsze to się zrozumieć, dogadać i fajnie spędzić czas.
Niemiecki – miałem go 12 lat w szkole i na kursach, ale to wszystko jak krew w piach. Po 9 latach od skończenia nauki jestem w stanie dogadać się na jakieś podstawowe tematy, zapytać o drogę czy przeczytać instrukcję w biletomacie, ale to raczej tyle. Zastanawiam się nad tym by do niego wrócić, bo jednak w tym przypadku kluczowa jest gramatyka, a tę zrozumiałem dopiero na studiach. Myślę, że z dzisiejszą wiedzą byłbym się w stanie go w końcu nauczyć.
Rosyjski – fascynacja tym językiem zaczęła się w dzieciństwie, rosyjskie bajki, muzyka, masa rosyjskich książek, Mała Moskwa (jestem z Legnicy) – tych czynników jest dużo. Zacząłem w gimnazjum samemu się uczyć czytać, potem pisać, trochę liznąłem gramatykę. Praktycznie nie uczyłem się go na studiach, bo ciężko nazwać roczne półtora godziny lektoratu w tygodniu w 15 osobowej grupie za szczególnie efektywne. Najwięcej nauczyłem się rosyjskiego na studiach, spędzając czas na wymianach na Litwie i Ukrainie i poznając tam rosyjskojęzyczne osoby i po prostu z nimi rozmawiając. Słucham też dużo rosyjskiej muzyki, oglądam programy podróżnicze oraz rozrywkowe.
Ukraiński – miałem go w licealnych planach na studia, za drugim razem kiedy nie dostałem się na filologię rosyjską, poszedłem na ukraińską. Nie żałuję tej decyzji, z perspektywy czasu był to trafiony wybór. W 2012 roku nie było to takie oczywiste. Naukę na studiach uzupełniałem metodą zwaną całkowitym zanurzeniem, mieszkałem też pół roku we Lwowie. Zdecydowanie jest to język, którym władam najlepiej.
Białoruski – przyszedł niejako w pakiecie z ukraińskim i rosyjskim, zdecydowanie najgorzej go znam z tych trzech. Mam na myśli to, że prawie całkowicie go rozumiem, ale sam z siebie mam problemy, żeby go używać. Nie najgorzej mówię i piszę, ale mam opory i często nie pamiętam słów, trzeba improwizować. Też piszę to jako przestrogę, bowiem w powszechnej opinii trzy wschodniosłowiańskie języki są traktowane jako jeden z delikatnymi różnicami, co jest nieprawdą i krzywdzące. To tak samo jakby ktoś powiedział, że znając polski i czeski to jest to samo co znać dolnołużycki czy słowacki. No nie jest, mimo wielu podobieństw. Dlatego białoruski w wielu sytuacjach zaskakuje i cały czas przypomina, żeby nie traktować go z góry mając dobrą znajomość rosyjskiego i ukraińskiego.
Litewski – zdecydowanie moje największe wyzwanie językowe, są okresy lepsze i gorsze, lepiej rozumiem i posługuję się pisanym, niż mówionym. O jego nauce trochę zadecydował przypadek, kiedy na Uniwersytecie Wrocławskim znalazłem ogłoszenie o naborze do Studium Języka i Kultury Litewskiej w 2011 roku, zapisałem się w 2012 a potem już jakoś poleciało. Do tego stopnia, że do 2020 prawie 3 lata spędziłem na Litwie.
Dolnołużycki – krótki, epizod kiedy chodziłem na zajęcia z tego mało znanego języka, który okazał się fascynującą przygodą. Niestety, jest prawie na wymarciu, nie ma za dużo materiałów do niego, ani nie ma się zbytnio jak w nim zanurzyć
Prócz powyższych miałem jeszcze łacinę i starocerkiewnosłowiański, wystarczy, że napiszę, że… zdałem!
Jakie są Twoje ulubione metody nauki języków? Jak w tym momencie wygląda Twoja nauka?
Staram się na początku zrozumieć takie rzeczy jak podstawy gramatyki, odmiany oraz dostrzec pewną logikę, zestawiając to z wiedzą, którą mam. Dlatego na przykład ucząc się języków słowiańskich nie ma sensu uczyć się wszystkiego. Staram się wyłapywać analogię, zrozumieć główne różnice i uczyć się tego, co jest inne. Tak samo z litewskim, którego gramatyka ma wiele podobnych cech z językami słowiańskimi, niekoniecznie tylko w polskim wystepującymi. W mojej opinii najważniejsze jest całkowite zanurzenie w języku, jednak wpierw trzeba złapać pewne podstawy, żeby zrozumieć cokolwiek poza podstawowymi zwrotami. Błędy są czymś naturalnym i nikt wam głowy nie urwie jeśli je popełnicie, przekazując w tym samym czasie wszystko co chcieliście. Dążenie do perfekcji językowej jest drogą, nie stawiajmy sobie sami na nich szlabanów
A jakie są w tym momencie Twoje największe językowe zagwozdki? Z czym masz problemy, jak starasz się sobie z nimi radzić oraz w czym inni Siłacze mogliby Ci pomóc?
W tym momencie chyba mam największy problem z tym, że ciężko używać wszystkich języków równolegle w jednakowym stopniu, przez co najbardziej tracą te słabsze. Jestem też na tym etapie, że nie widać już konkretnych wzrostów, to jest już bardziej mozolne podtrzymywanie tego co się umie dotychczas i stopniowe, powolne rozszerzanie leksyki. To ten najgorszy już etap drogi, kiedy mijasz kolejne słupki przy drodze, a na żadnym z nich nie ma liczb.
Powiedz coś więcej o sobie – czym się zajmujesz w życiu? Co jest dla Ciebie ważne? Jakie masz pasje, co Cię inspiruje?
Jestem doktorantem historii na Uniwersytecie Wrocławskim, piszę pracę na temat polskojezycznej oświaty na Litwie w miedzywojniu. Lubię podróżować, gotować i przede wszystkim jeść, co łączę kompromisowo w postaci gastroturystyki. Interesuje mnie wszystko co mnie zainteresuje, potrafię o 21 zacząć oglądać film o rosyjskim dialekcie na Alasce, by o 4 rano seans skończyć filmem instruktażowym o hodowli dżdżownic. Jak do tego doszło, nie wiem.
Czy chcesz przekazać Językowym Siłaczom coś jeszcze od siebie?
Czasem warto wszystko obrócić o 360 stopni. Nie dla samej zmiany, ale po to by zobaczyć jak wyglądać świat wokół. Kapusta zawsze psuje się od głowy.