W dzisiejszym świecie gdzie duże miasta stają się miejscami prawie całkowicie pokrytymi budynkami, asfaltem, betonem i pozostałymi sztucznymi powierzchniami, każdy kawałek będący skwerem, parkiem czy innym tego rodzaju terenem zieleni zasługuje na jak najlepsze wykorzystanie i jest na wagę złota.
Jest to bardzo istotne, ponieważ wspomniane obszary pełnią wiele ważnych funkcji w przekształconym przez człowieka mieście. Oprócz zadań, takich jak kształtowanie klimatu miasta, łagodzenie uciążliwości miejskiego życia czy wprowadzanie ładu przestrzennego, są to przede wszystkim miejsca w których mieszkańcy mogą w sposób mniej lub bardziej aktywny spędzić czas, spotkać się i odpocząć od zgiełku i hałasu. Jak wspomniałem we wstępie, istnieje wiele różnych sposobów na ubogacenie miast w tereny zieleni i sprawienie, żeby były one trochę bardziej urozmaicone, żywe, a przede wszystkim – zielone i przyjazne dla potencjalnych użytkowników.
Co by jednak powiedzieć na „rzekę zieleni” w mieście?
Określenie to pasuje zarówno dosłownie, jak i w przenośni do rozwiązania, które powstało w drugiej połowie ubiegłego wieku w hiszpańskiej Walencji. Właśnie tam zostały zaprojektowane imponujące ogrody powstałe w korycie rzeki Turii, przepływającej niegdyś przez sam środek miasta.
Kilka słów o historii i przyczynach przemiany
Aby wyjaśnić dlaczego i jak do tego doszło, należy cofnąć się o kilkadziesiąt lat i przypomnieć jedno ważne (a jednocześnie tragiczne) wydarzenie z historii miasta. 14 października 1957 roku Walencję nawiedziła bardzo poważna w skutkach powódź, która spowodowała nie tylko śmierć kilkudziesięciu osób, jak również ogromne straty materialne i zniszczenia w przestrzeni znacznej części miasta. Tuż po tym brzemiennym w skutki zdarzeniu władze Hiszpanii oraz lokalne władze Walencji zdecydowały, że rzeka nie może przebiegać przez sam środek miasta ze względu na zbytnie zagrożenie kolejnymi tego typu nieszczęściami w przyszłości. W ten sposób, po dość poważnej, choć koniecznej ingerencji w środowisko naturalne, koryto rzeki zostało przeniesione poza centrum miasta, na południe w stosunku do jego dotychczasowej lokalizacji.
Po uporządkowaniu skutków powodzi pierwszym pomysłem na zagospodarowanie przestrzeni po dawnym korycie Turii było wybudowanie na jej miejscu drogi szybkiego ruchu. Jednak (na całe szczęście) projekt ten upadł i zamiast niego przedsięwzięto zupełnie coś innego – to “coś” jest dzisiaj jednym z najbardziej rozpoznawalnych miejsc Walencji, prawdziwą kopalnią aktywności dla mieszkańców oraz wielką atrakcją turystyczną dla przyjezdnych. Po wielu rozmowach, planach, konsultacjach i przygotowaniach powstała unikalna na skalę światową zielona przestrzeń przeznaczona do rekreacji, sportu, sztuki i nauki, nazwana Jardines del Turia czyli Ogrody Turii.
Jest to jednak nazwa oficjalna, ponieważ mieszkańcy Walencji oraz osoby zaprzyjaźnione z tymże miastem, zazwyczaj mówią o nich „el rio” czyli rzeka. Dlatego też w trakcie różnych rozmów i dyskusji bardzo często możemy natknąć się na wymiany zdań, gdy ktoś z kimś umawia się, aby „pobiegać wieczorem w rzece”, „przy rzece” jako punkcie zbiórki przed wspólnym wyjściem czy po prostu proponuje „posiedzieć na ławce bądź przespacerować się po rzece”.
Spacer „zieloną rzeką”
I rzeczywiście – zarówno poprzednia funkcja tego miejsca, czyli koryto rzeki, jak i jej kształt, i rozmiar oddają doskonale to, co zapewne mamy w głowie, gdy słyszymy o rzece. Ogrody Turii to obszar o powierzchni około stu dziesięciu hektarów i długości siedmiu kilometrów, ciągnący się praktycznie przez całe miasto. Jedynym zagrożeniem czekającym na nas w trakcie przeprawy i spaceru przez tę konkretną „rzekę” jest ewentualne utonięcie od nadmiaru atrakcji, które czekają na nas w trakcie odkrywania uroków i blasków tego miejsca. Park swój początek bierze w północno-zachodniej części miasta i już tam mamy do czynienia z przyrodą w jej najlepszym możliwym (jak na te warunki) wydaniu – ogrodem zoologicznym oraz „Parque de Cabecera”. Są to miejsca stworzone tak, aby umożliwić zwiedzającym poznawanie świata zwierząt i roślin w warunkach jak najbardziej zbliżonych do naturalnych.
Na całej długości parku możemy spotkać najróżniejsze gatunki roślinności, od pięknych i rozmaitych kwiatów i krzewów po pnące się wysoko drzewa, takie jak między innymi sosny, oleandry i oczywiście palmy. Bardzo dobrze w zieleń Ogrodów Turii wkomponowane są tereny sportowe oraz place zabaw dla dzieci. Są to miejsca, które niezależnie od pory roku tętnią życiem, żyją rywalizacją sportową bądź dobrą zabawą najmłodszych. Na uwagę zasługuje także dobre rozplanowanie różnego rodzaju tras i ścieżek w parku. Każdy może na własny, wybrany przez siebie sposób przemierzać „rzekę” i czuć się bezpiecznie i komfortowo. Rodziny spacerujące z wózkami, starsze osoby czy też rowerzyści i biegacze – każdy z nich może oddawać się swojej aktywności bez zakłócania porządku i komfortu innych użytkowników tej wspólnej przestrzeni.
Położenie parku w dawnym korycie rzeki powoduje, że jest on w pewien sposób odizolowany od miasta pomimo lokalizacji w samym jego centrum. Ogrody Turii przecina kilkanaście mostów, z których każdy jest inny, pochodzi z różnych okresów, ma swoją własną historię oraz oryginalny i unikalny wygląd. Spacerując wewnątrz koryta, możemy zapoznać się z nimi bliżej, lecz także z wysokości każdego z nich rozpościerają się piękne widoki na całe Ogrody Turii, skąd bardzo dobrze widać powód określenia „rzeka zieleni”.
Gdy sam Pałac Kultury i Nauki to za mało
Jak wiemy, każda rzeka ma swoje źródło, jak i ujście do jakiegoś innego zbiornika wodnego: innej rzeki, jeziora, morza czy też oceanu. Podobnie jest z omawianą przeze mnie rzeką-ogrodem. W niewielkiej odległości od portu oraz brzegów Morza Śródziemnego kończą się również Ogrody Turii. I tak, jak przekształcenie koryta rzeki w ogrody jest bardzo ciekawym i oryginalnym rozwiązaniem, same Ogrody także są zwieńczone w sposób niekonwencjonalny oraz budzący zainteresowanie i pobudzający wyobraźnię. Wszystkie konstrukcje posiadają wyjątkowy i niepowtarzalny wygląd i kształty. Liczne paraboliczne formy, futurystyczne kształty, śnieżnobiałe ceramiczne pokrycia budynków – wszystko to pozwala na chwilowe oderwanie się z typowego wyobrażenia o jakimkolwiek mieście.
Miasto Sztuki i Nauki to prawdopodobnie jeden z najbardziej oryginalnych projektów kulturalnych Europy. Félix Candela oraz Santiago Calatrava to architekci i jednocześnie autorzy wspomnianego kompleksu, który obecnie jest nie tylko wyrazem nowoczesnej architektury, ale przede wszystkim wizytówką Walencji. Budynki i konstrukcje będące elementami całego kompleksu to: Museo de las Ciencias Príncipe Felipe; L’Umbracle’; Palacio de las Artes Reina Sofía; El Ágora; El Oceanográfico; L’Hemisfèric. Jak sama nazwa wskazuje, miejsce, które nazwane zostało dumnym określeniem Miasta Sztuki i Nauki, powinno zapewnić solidną dawkę doświadczeń i emocji naukowo-kulturalnych i tak też właśnie jest. Wymienione powyżej poszczególne elementy tego terenu to między innymi: liczne sale i audytoria (będące miejscem wielu spotkań, wydarzeń, koncertów, spektakli), planetarium, kino, muzeum i centrum nauki z wieloma interaktywnymi atrakcjami, ogród oraz uznawane za jedno z największych w Europie oceanarium.
Słowem krótkiego podsumowania i mojej refleksji mogę powiedzieć, że moje pierwsze zetknięcie się z Ogrodami Turii nastąpiło tuz po przylocie de Walencji, gdy wybrałem się na standardowy, zapoznawczy spacer po najbliższej okolicy. Z początku miejsce to wydawało mi się ogromne i nie do końca zdawałem sobie sprawę, co w sobie kryje. Jednak już po pierwszym zanurzeniu się w tej „zielonej rzece” zdałem sobie sprawę, co można tam znaleźć, zobaczyć, a przede wszystkim, w jaki sposób można spędzić tam swój czas w prawdziwie przyjaznych okolicznościach. Zazwyczaj park kojarzy nam się z miejscem przeznaczonym na rodzinne niedzielne spacery, dokarmianiem kaczek czy też próbą wypatrzenia wiewiórek w koronach drzew. To miejsce również doskonale nadaje się do tych celów, jednak gama możliwości, jakie nam daje, jest o wiele bardziej szeroka i zróżnicowana, a wracać do niego warto nie tylko w niedziele i święta.
Paweł Woźnicki
Na pewno się tam wybiorę:)