Jakie było Twoje pierwsze słowo? Moim podobno było tata. Musiałem akurat zobaczyć twarz taty, skojarzyłem ją z tym dźwiękiem i powtórzyłem go. To z pewnością nie była moja pierwsza myśl – była jednak pierwszą, którą wyraziłem słowem. Myślimy zanim nauczymy się mówić, ale kiedy opanujemy już nasz pierwszy słownik, ten zestaw pojęć zaczyna nami rządzić. Kształtuje nasze myśli. Filtruje je. Rozwija. Ogranicza.
Słowo staje się ciałem
Badacze z Instytutu Antropologii Ewolucyjnej im. Maxa Plancka w Lipsku dowiedli, że Japończycy mają wyjątkowo dobrą pamięć roboczą. Dlaczego? Bo szyk zdania w języku japońskim wymusza stałe skupienie: orzeczenie wybrzmiewa dopiero na samym końcu, poprzedzone szeregiem słów, które ustalają kontekst. Żeby Japończyk zrozumiał o co chodzi, musi cały czas uważnie słuchać (więcej o tym badaniu przeczytasz w języku angielskim na łamach Nature).
Inna naukowczyni – Lera Boroditsky, doktor psychologii kognitywnej na Uniwersytecie Stanforda – zauważyła niecodzienne zdolności australijskich Aborygenów: potrafią zawsze bezbłędnie wskazać kierunki świata. Jak oni to robią? Zamiast słów lewo i prawo używają północy, południa, wschodu i zachodu. Witają się też pytaniem „W którą stronę idziesz?”, oczekując precyzyjnej odpowiedzi.
Jeszcze więcej ciekawych przykładów wpływu, jaki ma na nas język, znajdziesz w tej krótkiej prezentacji (z polskimi napisami):
*
Język nie tylko opisuje rzeczywistość. On ją dosłownie tworzy. Czasem z pozoru niewinne, codzienne słowa mogą budować świat, w jakim nikt nie chciałby żyć. A jednak, ktoś żyć musi.
Kot
W pokoiku, na stoliku,
stało mleczko i jajeczko.
Przyszedł kotek, wypił mleczko,
a ogonkiem stłukł jajeczko.
Co się wydarzyło dalej?
Przyszła mama, kotka zbiła
Czego ten wierszyk uczy małe dzieci? Znęcania nad zwierzętami, popartego przykładem i autorytetem matki. Kota, który przypadkowo spowodował drobną szkodę, miałaby spotkać fizyczna przemoc. Matkę, która wyładowała na nim swój gniew, w ostatniej zwrotce spotyka nie reprymenda, ale całus. Pobity kotek zostaje tymczasem „schowany”.
*
Kiedy doznajemy pierwszych niepowodzeń, słyszymy: pierwsze koty za płoty! O co chodzi? O przesąd, który kazał naszym przodkom spisywać na straty pierworodne kocięta. Jako rzekomo najsłabsze, były odbierane matkom i wyrzucane za płot, na pewną śmierć.
Przestrzegamy się, żeby nie kupować kota w worku, bo choć nikt już o tym nie pamięta, w średniowieczu koty skradzione opiekunom sprzedawało się na futra i poduszki. Kto chciał się ustrzec przed utratą pupila, wypalał mu na skórze znamię – niewidoczne tylko wtedy, gdy zwierzę zamknięto w worku.
Nie chcemy biegać jak kot z pęcherzem, mimo że właśnie ten widok – paniczna ucieczka kota, przerażonego świńskim pęcherzem przywiązanym do ogona – bawił kiedyś polskie dzieci. Mówimy, że od takiej bieganiny można dostać kota, bo o wahania nastroju obwiniano kocię, które miały nosić pod sercem ciężarne kobiety. To oczywiście sprawka czarownic – kto inny opiekowałby się kotami, zwłaszcza czarnymi? Kiedy takiego spotkamy, chcemy mu pogonić kota, byle tylko nie zdążył nam przebiec drogi i sprowadzić pecha.
Nie lubimy kotów. Z dezaprobatą mówimy o kociej muzyce, podobnie jak o ludziach, którzy żyją na kocią łapę, bo przecież koty mają być niestałe i fałszywe. Nie to, co psy, najlepsi przyjaciele człowieka…
Pies
O pieskim życiu prof. Jerzy Bralczyk napisał tak:
Na bardzo złą pogodę i psa wygnać szkoda, ale oczywiście bardziej szkoda w taką pogodę człowieka. Pod psem bywa zresztą nie tylko pogoda, ale i wiele innych rzeczy, łącznie z cechami. Pod psem może być czyjś charakter, jakaś organizacja, jedzenie i w ogóle życie. Można też czuć się pod psem.
Skoro pies jest najlepszym przyjacielem człowieka, dlaczego fundujemy mu psi los? Dlaczego nie tkniemy akurat psiego żarcia, a o rzeczach nikomu niepotrzebnych mówimy, że zdałyby się już tylko psu na budę? Dlaczego kundel to obelga, a skundlenie jest kompromitacją? Czemu do ludzi nie wolno mówić jak do psa? Czy nawet nasz najlepszy przyjaciel nie zasługuje na ludzkie imię, a jedynie na słowo, którym się go wabi?
Jak traktujemy naszych „najlepszych przyjaciół”, jeśli najgorszym wrogom rzucimy z pogardą „ty psie!” lub „ty suko!”, każąc im wszystko odszczekać i życząc, by pies ich drapał (lub pies im mordę lizał)? Skoro człowiek człowiekowi wilkiem, to czy w spojrzeniu psich oczu (a więc wilczych, bo Canis lupus familiaris jest udomowionym wilkiem) widzimy przyjaźń, czy wrogość? Czy te oczy patrzą wilkiem?
Świnia
W każdym z nas jest 95% świni (źródło: Uniwersytet Kopenhaski). To, oprócz małp, nasz najbliższy kuzyn, a mimo to nazwanie kogoś świnią jest dotkliwą obrazą. W każdej świni są organy, które wielkością i działaniem odpowiadają ludzkim, a jednak nazywamy je podrobami. Czy na powrót staną się płucami, nerką i sercem, kiedy popłynie przez nie ludzka krew?
Świnia jest przez język polski chyba najbardziej pokrzywdzona. Wśród wielu wyrażeń, które się do niej odwołują, żadne nie jest pozytywne. Świnia i wieprz to wyzwiska: ktoś podły, bez serca; ktoś, kto gotów jest zrobić świństwo i podłożyć świnię, byle tylko dorwać się do koryta, choćby i na krzywy ryj. To ktoś chamski – bo świntuszy, żre jak świnia, mieszka jak w chlewie i chlew po sobie zostawia; wszystko uświni i wszędzie naświni, bo sam jest brudny jak świnia. „Nie dłub w nosie, boś nie prosię” – usłyszy ten, kto zachowuje się jak świntuch. Tylko czy świnia mogłaby racicą dosięgnąć swojego nosa? I czyja to właściwie wina, że w chlewie jest brudno?
Te wysoce inteligentne zwierzęta są bardziej rozumne niż psy, a intelektem dorównują ludzkim trzylatkom. Przypominają nas nie tylko budową ciała, ale też zachowaniem: są empatyczne, tworzą i podtrzymują więzi społeczne, lubią się bawić i dbać o higienę. Rozumieją los, który je tego wszystkiego pozbawia. My tego losu nie rozumiemy. Kiedy 5 maja 2018 roku w Wielkopolsce spłonęło żywcem 4,5 tysiąca świń, media stwierdziły: „nie było ofiar”. Może dlatego usilnie wypieramy ich krzywdę, bo są do nas tak podobne?
*
Nie tylko język polski napiętnuje świnie. Pig (ang. ‘świnia’) to wyzwisko na tyle ciężkie, że w 2012 roku pewien 44-letni mieszkaniec Ohio mógł za nie spędzić trzy dni w więzieniu. Świnią nazwał policjanta, a ten nie wybaczył zniewagi. Sąd jednak złagodził wyrok: krewki Amerykanin musiał spacerować ulicami miasta w towarzystwie świni, trzymając napis „To nie jest oficer policji”.
Bydło
Potężny tur był kiedyś symbolem siły, a jego wizerunek przetrwał w heraldyce. Żywy inwentarz, choć uniknął zagłady, zadomowił się w mniej szlachetnym kontekście: na łamach brukowców i ustach znawców łaciny podwórkowej.
Grupa chuliganów to bydło, ich wybryki są zbydlęceniem. Takiej bandzie najczęściej szefuje jakiś bezwzględny bydlak, do tego uparty jak osioł. Na wszystkich patrzy bykiem, uważa ich za baranów i chętnie robi w konia.
Czarna owca to cielę, które nic nie umie i dlatego siedzi w oślej ławce. Z takiego osła, choćby nawet harował jak wół, nic dobrego nie wyrośnie – najwyżej głupia krowa albo śmierdzący cap.
Nazwy zwierząt, które wciąż karmią i ubierają wielu z nas, odmieniamy przez wszystkie przypadki jako najpodlejszy synonim głupoty. Ich krzywdę dostrzegamy tylko raz: nazywając coś strasznego rzeźnią.
Ptaki
Jednym z najbardziej inteligentnych zwierząt na Ziemi są… kruki. Myślą abstrakcyjnie, konstruują narzędzia, a ich zachowanie często przypomina ludzkie: są zdolne do kłamstwa, a nawet ksenofobii wobec pobratymców. Kto nie wierzy, niech poczyta jak działa umysł kruka albo obejrzy nagranie z eksperymentów na Uniwersytecie w Auckland:
Kruki lubią się bawić tak samo, jak ludzkie dzieci (na przykład zjeżdżając na śniegu), ale bywają od nich bystrzejsze. Co więcej, uczą się od siebie, przekazując złożone informacje za pomocą głosu.
Ptaki nie są głupie. Co mamy o nich do powiedzenia?
A niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają.
Chociaż ptasia inteligencja została bardzo dokładnie udokumentowana, głupiego człowieka posądzimy o ptasi móżdżek i poprosimy, żeby przestał kłapać dziobem. Nielubianą kobietę nazwiemy głupią gęsią albo kwoką. O kimś zarozumiałym powiemy, że się szarogęsi, o nerwusie – że się zacietrzewił, a o smutasie – że się zasępił, jest posępny i najlepiej, żeby też zamknął dziób, bo jeszcze coś wykracze.
Kto pisze niestarannie, ten bazgrze, jak kura pazurem, a pyszałek jest dumny jak paw. Kradnie na pewno sroka złodziejka (chociaż sroki – jak wszystkie krukowate – boją się błyszczących przedmiotów), oszust papuguje cudzą pracę, ale każdego nikczemnika i tak wybroni w sądzie bezduszna papuga.
*
Kiedy pisałem ten tekst, na chwilę zawiesił się komputer. Jaką treść miał komunikat błędu? Kurza twarz!
Szkodniki, chwasty, ofiary
Chytry lis – powiemy z pogardą, chociaż o człowieku powiedzielibyśmy z uznaniem, że jest zaradny. Lis też chce tylko przeżyć, ale widzimy w nim szkodnika, podobnie jak w dziku. Dzieci uczymy, że:
Dzik jest dziki, dzik jest zły, dzik ma bardzo ostre kły.
Jeśli ta nauka nie poszła w las (tylko została w murach miasta), będziemy już zawsze pamiętać, że jeleń i łoś to ktoś głupi i naiwny, a lipa – święte drzewo naszych prapradziadków i praprababek – to synonim ostatecznej porażki.
We własnym ogródku nie jest lepiej: tępimy w nim robactwo i wyrywamy chwasty (piękne kwiaty, które zachwycają nas na łące, ale u progu naszego domu już jakby mniej). Możemy tam spotkać kreta (który na pewno coś knuje), pluskwę (często współpracuje z kretem i jego mocodawcami), a nawet gada (co ciekawe, taka obelga funkcjonuje też w języku tajskim – เหี้ย [hiia] to najgorsze tajskie przekleństwo).
Nie lubimy tych, którzy są natrętni jak mucha, ani tych, co grzebią się jak mucha w smole. Tych, co wloką się jak żółw, też. Jesteśmy wtedy źli jak osa, zwłaszcza jeśli ktoś dodatkowo zachowuje się jak słoń w składzie porcelany. Smuci nas i przeraża wyścig szczurów, zwłaszcza korposzczurów, oraz zachowanie lemingów. Widzimy w nich bezwolne króliki doświadczalne, rzucone na pastwę hien, by za chwilę – dla odmiany – zrobić z nich kozły ofiarne, winne całemu złu naszego świata.
Tym wszystkim zwierzętom przypisujemy cechy, których nie lubimy w sobie. Zwierzęta są zawsze określane jako głupie albo niebezpieczne; mądra bywa tylko sowa, ale też nie każda. Pójdźka swoją nazwę wzięła od przesądu, że wieszczy nieszczęście i jest sługą zła (w jej głosie ludzie chcieli słyszeć „pójdź w dołek pod kościołek” – zachęcam, żeby to zweryfikować).
Diabeł
Jak wygląda diabeł? W chrześcijańskich wyobrażeniach ma kopyta, ogon i rogi, a często nawet głowę kozła. Wśród demonicznych znamion można też często zobaczyć: rozdwojony język, kły, szpony, łuski i nietoperze skrzydła. Zło personifikuje ludzka postać o cechach zwierząt. Czy można bardziej wyprzeć i odrzucić fakt, że ludzie też są zwierzętami?
Wtedy Pan Bóg rzekł do niewiasty: «Dlaczego to uczyniłaś?» Niewiasta odpowiedziała: «Wąż mnie zwiódł i zjadłam». Wtedy Pan Bóg rzekł do węża: Ponieważ to uczyniłeś, bądź przeklęty wśród wszystkich zwierząt domowych i polnych; na brzuchu będziesz się czołgał i proch będziesz jadł po wszystkie dni twego istnienia.
Rdz 3, 13
W Starym Testamencie szatanem (שָּׂטָן – hebr. ‘przeciwnik’) ma być zwierzę, wąż. W Nowym Testamencie wąż (i żmija) staje się obelgą, i to w ustach Jezusa:
Węże, plemię żmijowe, jak wy możecie ujść potępienia w piekle?
Mt 23, 33
Zanim dobro ostatecznie zwycięży, będzie się musiało zmierzyć z bestialstwem takich oto przeciwników:
I ujrzałem Bestię wychodzącą z morza, mającą dziesięć rogów i siedem głów, a na rogach jej dziesięć diademów, a na jej głowach imiona bluźniercze. Bestia, którą widziałem, podobna była do pantery, łapy jej – jakby niedźwiedzia, paszcza jej – jakby paszcza lwa.
Ap 13, 1
Zło z samych czeluści piekieł ma wyglądać jak pantera, z łapami niedźwiedzia i paszczą lwa. Zło ma wyglądać jak zwierzę. Co złego to nie my.
Na końcu pojawia się kolejna bestia, tym razem wychodząca z ziemi (a liczba jej imienia to 666 – kto ma rozum, niech przeliczy). Tak, ona też ma rogi.
Człowiek
Homo sapiens sapiens, człowiek rozumny.
- Rodzina: człowiekowate
- Nadrodzina: małpy człekokształtne
- Infrarząd: małpy właściwe
- Rząd: naczelne
- Gromada: ssaki
- Królestwo: zwierzęta
Chociaż ludzie to zwierzęta, już samo słowo zwierzę sztucznie podkreśla naszą rzekomą odrębność od reszty żywych, czujących i myślących istot. Nie byliśmy tu pierwsi. Naszymi przodkami byli ludzie wyprostowani (Homo erectus) – prawnuczęta ludzi zręcznych (Homo habilis) i dalecy krewni południowych małp (Australopithecus). Od kiedy ich pyski możemy nazywać twarzami? Kiedy ich łapy stały się rękami i nogami? Czy małpy (znowu obraza!) zdolne zrozumieć ludzki język migowy, migają łapami czy dłońmi? Czy one myślą, czy tylko małpują?
Kiedy ich otwory gębowe zamieniły się w usta, na których zamiast grymasu zagościł uśmiech? W którym momencie ich instynkt zyskał duszę?
Jeśli trudno Ci to zaakceptować, poznaj Koko. Koko była gorylicą, która biegle opanowała ludzki język migowy. Jej iloraz inteligencji szacowano na 95; IQ przeciętnego człowieka wynosi 100.
*
Określanie części ludzkiego ciała „zwierzęcymi” terminami uważamy za uwłaczające. Próba opisania zwierzęcych ciał „ludzkimi” słowami jest natomiast nerwowo wyśmiewana i budzi odruchowy opór:
Ciało
Nazwanie oczywistych podobieństw po imieniu, zdaje się wywracać porządek świata do góry nogami. Bo człowiek ma twarz, a zwierzęta mają pyski, paszcze, ryje i mordy. Człowiek zjada jedzenie, zwierzęta pożerają żer. Człowiek ma głowę, zwierzęta mają łby. Język polski uczy nas tutaj wyjątkowej czujności, bo nazwanie zwierzęcej głowy i jej przedniej części słowami head oraz mouth – tymi samymi, które odnoszą się do ludzi – dla osób anglojęzycznych byłoby zupełnie naturalne.
Granica naszej autonomii w królestwie zwierząt ciągnie się dalej i jest pilnie strzeżona, a przepustka zawsze wiąże się z upokorzeniem. Człowiek ma oczy, ale tylko zwierzę może mieć ślepia; no chyba, że czyjeś spojrzenie jest nam wyjątkowo niemiłe. Tylko zwierzę może mleć ozorem, bo jeśli robi to człowiek, to gada bez sensu. Na ludzkim ciele rosną włosy, zwierzęce porasta futro (przy czym ktoś wyjątkowo zaniedbany może mieć nie tylko futro, ale i szpony).
Naszą fizjologię i popędy też uważamy za bardziej „szlachetne”. Gnój zostawiają po sobie tylko zwierzęta, nigdy ludzie. Pośladki budzą nasze zainteresowanie, ale słowo zad nas odpycha. Ludzie się kochają (lub tylko uprawiają seks), zwierzętom (i pogardzanym grupom społecznym) pozostaje parzenie się jak króliki. My mamy dzieci, zwierzęta mają miot.
Niemal każde z nas marzy o własnym kącie (kąty występują w naturze dosyć rzadko), nikt jednak nie chciałby zamieszkać w norze. Nora, choć zwierzęta wyjątkowo o nie dbają, kojarzy nam się z miejscem zapuszczonym. No właśnie, zapuszczonym, bo puszcza, a już zwłaszcza dżungla, to też stan niepożądany.
Nie chcemy przecież zdziczeć, i żyć jak zwierzęta. Boimy się zezwierzęcenia.
Krew
Nasz codzienny język to maskarada, podobna do zakłamanego języka myśliwych, gdzie krew to farba, strzela się w miękkie (brzuch), komorę (serce) lub badyl (nogę), a ciężko ranne zwierzę to postrzałek. Boimy się prawdy. Wypieramy nasze złe cechy i przenosimy je na zwierzęta. Bagatelizujemy ich krzywdę, a nawet śmierć, o czym dosadnie pisał prof. Mirosław Bańko, językoznawca z Uniwersytetu Warszawskiego i redaktor słowników języka polskiego:
Fakt, że człowiek podkreśla nawet odrębność zwierzęcej śmierci i że traktuje ją jako coś gorszego od śmierci ludzkiej (por. „Obyś zdechł!”, „Zdechł jak pies”), jest dla mnie jednak faktem dość żenującym.
Kto nie wierzy słowom językoznawców, może uwierzy innemu Słowu:
Bóg chce ich bowiem doświadczyć, żeby wiedzieli, że sami przez się są tylko zwierzętami. Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt
Koh 3, 18
***
O człowieku nikt nie powie ono, to – chyba, że o dziecku, bo przecież „dzieci i ryby głosu nie mają”. Mają za to płeć, charakter, myśli i uczucia, których nie potrafimy nazwać, bo ogranicza nas nasza własna mowa.
Na świecie słychać dzisiaj 7111 ludzkich języków (źródło: https://www.ethnologue.com/statistics). Możemy nie rozumieć 7110 z nich, ale nie odbierze to człowieczeństwa ludziom, którzy tymi językami mówią. Dlaczego zatem myśli innych istot nazywamy instynktem – tylko dlatego, że nie rozumiemy formy, w jakiej te myśli są wyrażane?
Zrozummy słowa, którymi sami mówimy na co dzień. Używajmy ich świadomie, bo mają ogromne znaczenie. Zwłaszcza dla tych, którym – zgodnie z prawem – jesteśmy winni „poszanowanie, ochronę i opiekę” (Art. 1. Ustawy o ochronie zwierząt).
Dawid
Czy znasz słowa lub powiedzonka, które piętnują zwierzęta w innych językach? Podziel się nimi i ich prawdziwym znaczeniem w komentarzu!
Chcesz lepiej poznać Tajlandię oraz autora tego artykułu? Wysłuchaj naszej rozmowy z Dawidem Zastrożnym na temat języka tajskiego, Tajlandii oraz książki Tajlandia bez przewodnika!