Postuczeń, czyli absolwent, wychodzi ze szkoły i do niej nie wraca. To człowiek doświadczający nowości, próbujący odnaleźć się w rzeczywistości pozaszkolnej, szukający swojej drogi. On jeszcze nie wie, dopiero zaczyna weryfikować teorię z praktyką. Co włożono mu do głowy, teraz zaczyna w nim żyć, prawdziwie.
Postuczeń siedzi w głowie każdego, ale czy każdy o nim wie? Tekst ten rodzi się powoli, trochę w złości, zniechęceniu i czasowej frustracji. Próbuję zrozumieć młodzież, jakby dojrzewającą. Czasem czuję, że mam lat cztery, a czasem – cztery tysiące. Dużo jest dyskusji na temat edukacji i szkolnictwa. Gubię się w mnogości pojęć i pomysłów; bywa, że zalewa mnie i całą przykrywa fala nienawiści do instytucji szkoły, jej podejścia, wymagań, Statutu (co wyżej stoi od konstytucji) i wielu „trzeba”, które trzeba nierzadko bronić jak niepodległości. W tym wszystkim jesteśmy my – uczniowie i postuczniowie.
Postuczeń: perspektywa w służbie zmiany myślenia
Postuczeń to nie jest projekcja marzeń czy koncert pobożnych życzeń w odniesieniu do przyszłości danego ucznia. Niedawno przeczytałam opinię, że warto zastanowić się, jak i kogo uczą nauczyciele, bo przecież uczniowie wyrastają, a role się odwracają (nauczyciele też chodzą do lekarza, szukają porad prawnika, biorą udział w wyborach). Taki pragmatyzm nie może stanowić jednak podwaliny myślenia o procesie kształcenia. Dzisiaj jestem prawnikiem, a jutro… kto wie, dlaczego by nie, oddam się pracy społecznej i będę ot, choćby sadzić… znaczy… marchew [1]. Perspektywa postucznia sięga daleko poza pragmatyzm, chociaż nie można odmówić jej osadzenia w konkretnych realiach społeczno-kulturowych.
O przekonania mi chodzi. O to, że przekazywać można nie tylko wiedzę, ale też odczucia i nastawienie. Z taką całością wychodzi uczeń ze szkoły i – jak pisałam we wstępie – do tej szkoły nie wraca. Idzie więc w takim przeświadczeniu, jakie mu dano: o przedmiocie, o świecie, o sobie samym. O tym, że jest genialny z natury albo z pochodzenia. O tym, że nie jest genialny z natury albo z pochodzenia. Że jest lepszy, że jest gorszy. Że świat to lub tamto. Wiecie sami zresztą.
Perspektywa postucznia skupia się na momencie odejścia i początku samemu sobie radzenia. Kim będziesz, kiedy już nie będziesz pod moją opieką? I nie chodzi tu wcale o zawód.
Postuczeń: o językach w szkole
Nauka języków obcych jest nauką na wyrost. Z przekonaniem, że dany język/dane zagadnienie/dane słowa nigdy nie przydadzą się mi się w życiu, spotykam się tak często, że już nawet nie wchodzę w polemikę. Ale nie znaczy to, że temat zamykam. Jestem panią od rosyjskiego i na całe moje szczęście rosyjski w Polsce za sprawą migracji jest językiem naprawdę często spotykanym (zwłaszcza w mieście, w którym mieszkam i uczę). To sprawia, że moi uczniowie mają doświadczenia z rosyjskojęzycznymi obcokrajowcami niezależnie od tego, czy chcą, czy nie. Co więcej, w tym roku przyszło do naszej szkoły sporo osób rosyjskojęzycznych (nejtiwów), co powoduje, że doświadczenia są jeszcze żywsze i jeszcze bardziej życiowe. Odwracam więc kota ogonem, prowokując mini-dyskusje o maxi-sprawach. Czy zmienia to przekonania? Nie zawsze, ale na pewno daje do myślenia. Działa to zresztą w dwie strony, bo nejtiwi mają z kolei cenne doświadczenia z językiem polskim i polską kulturą.
Ale gdzie w tym wszystkim znajduje się postuczeń?
Postuczeń: szkolna nauka języków obcych
Kiedy gasną światła, staje się twarzą w twarz ze swoimi „umieniami” albo częściej „nieumieniami”. Z nieukrywaną ciekawością obserwuję, jak moi uczniowie radzą sobie z niepewnością w obcym języku wynikającą z nieugruntowanej wiedzy albo jej braku. Czasem walczą, czasem się poddają. Czasem kombinują, czasem biorą na logikę, czasem, szukając wsparcia u Google’a Tłumacza, dokonują cudów, których zazwyczaj nie rozumieją i nie pamiętają. „Guglu Tłumaczu” też się jednak myli – ale o jego pomyłkach uczniowie nie chcą słyszeć. Trudno im zrozumieć, że język naturalny to twór bardzo płynny i niejednolity; że w nim wszystko zależy od kontekstu; że są reguły i całe stadko wyjątków. Tak, nauka języka obcego to pole minowe i magia w jednym.
Postuczeń to uczeń, który o języku dowiedział się na lekcjach, a potem przyszło mu żyć z tym językiem lub obok niego. Dostawał szóstki albo jedynki (może coś po środku), być może porównywał się do innych albo jego porównywano… Natomiast czy (i na ile) zrozumiał istotę tego języka, jego specyfikę, możliwości wykorzystania? Czy powiązał język z kulturą, społeczeństwem? Czy postawił się w sytuacji Innego/Drugiego?
Postuczeń: perspektywa Innego
Perspektywa postucznia przekracza granice mojego Ja i mojego nastawienia do szkoły. Oceny są ważne, ale ważniejszy jest faktyczny wysiłek przy pokonywaniu barier. Możesz wyrecytować alfabet, ale nie ruszyć z miejsca, bo z alfabetu nie będziesz korzystać przy czytaniu tekstu. Potem wyrecytujesz tekst, ale go nie zrozumiesz, bo znajdą się w nim takie frazy uwiązane kulturowo, których nie da się bezpośrednio przełożyć. Później przełożysz całe tomiszcza, ale nadal będziesz wyśmiewać się z ludzi, którzy tym językiem mówią, bo nie urosła w Tobie prawdziwa otwartość na inną kulturę.
Inność konfrontuje Ciebie z jednotorowym myśleniem, wytrąca z równowagi i poczucia własnej wartości. Nie, nie zawsze będzie przyjemnie, ale zawsze wartościowo. Tej wartości nie da ocena ani poziom znajomości języka, ani świetnie zdana matura czy egzamin poświadczający znajomość języka. One są środkami do celu, nigdy samym celem. W przeciwnym wypadku nauka języka staje się jałowa, a nasz osąd – zależny wyłącznie od wyników.
Postuczeń: poszkolny świat języków
Myślenie o świecie poszkolnym pozwala stanąć w prawdzie o sobie samym. Tylko przy odrzuceniu wyników można zmierzyć się ze swoimi największymi strachami. Błąd to nie błąd ostateczny, to wybór niewłaściwego rozwiązania. W nauce języka rozwiązanie staje się kluczowe, ponieważ w sytuacji komunikacyjnej najważniejsze jest dokonanie wyboru. Język komunikacji przechodzi do spraw drugorzędnych, na plan pierwszy wysuwa się potrzeba wypowiedzi. Jak tę potrzebę zakomunikujemy? Dobre pytanie, sposób zależy już od kontekstu.
Język obcy przestaje być taki daleki i obcy, jeżeli patrzy się na niego z pozycji postucznia – świadomego uczestnika procesu komunikacji.
Z urodzinowymi pozdrowieniami i dedykacją dla moich Uczniów i Postuczniów
Joanna Łaszcz
PRZYPISY
[1] Asterix i Obelix: Misja Kleopatra (Astérix & Obélix: Mission Cléopâtre), reż. Alain Chabat, Francja–Niemcy 2002.