Dni
Godzin
Minut
Dni
Godzin
Minut
Sekund

🟢 Sprawdź zapisy na kurs online mojej autorskiej Metody Język w Rok, którą opracowałem jako psycholog z doświadczeniem w samodzielnej nauce 11 języków. 👨‍🎨 Zaprojektuj, a potem stwórz ze mną wersję Ciebie, która mówi w Twoim wymarzonym języku! Sprawdź teraz szczegóły i dołącz do 1771 zadowolonych Kursantek i Kursantów (z gwarancją efektów lub zwrotem środków)! ⭐️

🚀 Tylko teraz (do niedzieli 15.09, do 23:59) program Język w Rok jest dostępny 200 zł taniej we wrześniowej promocji. Nie przegap tej okazji na rewolucję w Twojej nauce!

⭐️ Język w Rok ⭐️ = bestsellerowy kurs online Językowej Siłki. Ucz się z przyjemnością dowolnego języka w swoim tempie (nie tylko od zera). Już ponad 2000 zadowolonych Kursantów (masz gwarancję satysfakcji lub zwrot $). ✅

👉🏻 Kliknij tutaj i sprawdź teraz szczegóły! 👈🏻

⭐️ Język w Rok ⭐️ = bestsellerowy kurs online Językowej Siłki. Ucz się z przyjemnością dowolnego języka w swoim tempie (nie tylko od zera). Już ponad 2000 zadowolonych Kursantów (masz gwarancję satysfakcji lub zwrot $). ✅ 👉🏻 Kliknij tutaj i sprawdź teraz szczegóły! 👈🏻

Czy zwierzęta rozmawiają? Odkryj tajemnice zwierząt

Mateusz Topoliński
30 minut czytania

Początki, czyli czy zwierzęta rozmawiają, a jeśli tak, to po co?

W świecie zwierząt nie ma nudy. Każdy ma coś do powiedzenia i przekazania. Są wieloryby, które śpiewają prawdziwe piosenki, mają swoje muzyczne upodobania i mody. Pszczoły, zamiast używać nawigacji, opowiadają sobie tańcem, jak znaleźć jedzenie. Kameleony mówią do siebie kolorami, a mieszkanki mrowiska potrafią chemicznie zawiadomić mrówcze pogotowie o tym, że są ranne. Brzmi, jakbym opisywał historie z kreskówek, ale są to prawdziwe zachowania zwierząt, które naukowcy badają i każdego roku poznają coraz lepiej.

Wszystkie zwierzęta potrafią między sobą rozmawiać na najróżniejsze sposoby. No… może nie do końca rozmawiać, bo nie używają słów i nie tworzą zdań. Jednak poprzez mowę ciała, najróżniejsze dźwięki, kolory, zapachy, dotyk, światło, czy nawet elektryczność, potrafią porozumiewać się i informować o wielu rzeczach. Zwierzęta wykorzystują wszystko, czym obdarzyła je natura, każdy zmysł, by komunikować się ze sobą. Bez tego nie mogłyby funkcjonować w tak złożonym świecie. Bo to, czy przeżyją kolejny dzień, czy znajdą miłość swojego życia, utrzymają dobre relacje z rodziną i przyjaciółmi, albo czy wraz z dziećmi będą miały, co zjeść na podwieczorek, bardzo często zależy od tego, czy dogadają się z innymi.

Stają przed takimi samymi wyzwaniami jak my w naszym ludzkim świecie. Bo być może potrafimy mówić, używając frymuśnych wyrażeń, a także opowiadać o rzeczach, które nigdy się nie wydarzyły (jak na przykład o tym przełomowym momencie, kiedy słynny hobbit, Frodo Baggins, wyruszył w wielką i niebezpieczną podróż, by zniszczyć swoją biżuterię w ogniu wulkanu). Ale poza tym nasza komunikacja aż tak się od tej zwierzęcej nie różni. A już w szczególności od tej właściwej innym ssakom. Psy, na przykład, dokładnie tak jak my, mają bardzo złożoną mowę ciała, która przekazuje ich emocje. Tylko spojrzę na swoją psinkę – imieniem Bari – i od razu widzę czy jest zadowolona, smutna, przestraszona, czy wkurzona. Jeśli macie psa albo kota, to na pewno rozumiecie, o co chodzi. Wystarczy nam jeden rzut oka i już wiemy, co jest grane. W ten sam sposób wiele zwierząt potrafi odczytać naszą mowę ciała i odpowiednio na nią reagować.

Zmiana intonacji dźwięków w zależności od emocji to kolejny przykład cechy występującej w obu światach. Albo nauka języka, którą dzielimy choćby z ptakami śpiewającymi czy z wielorybami, o czym będę pisał później.

Czy zwierzęta mogą kłamać?

Zwierzęta podobne są do nas jeszcze pod innym względem. Słyszałem takie plotki – ludzie nie zawsze są szczerzy. Czasem zdarza się u naszego gatunku, że ktoś skłamie, ktoś tam kogoś oszuka. Ogólnie nie zawsze jesteśmy tak uczciwi, jak by się chciało. Ale czy inne zwierzęta mogą zachowywać się podobnie? Czy mogą kłamać?

A więc… owszem. Mogą, i to jeszcze jak! Ale, żeby o tym opowiedzieć, najpierw warto bardzo szybko opisać, na czym w ogóle polega zwierzęca komunikacja. Przykładem niech będą zawołania ostrzegawcze. Poznajmy naszą pierwszą bohaterkę. Oto sikora bogatka, niewielki ptaszek o charakterystycznym żółto-czarnym ubarwieniu. Jak na bohaterkę opowieści przystało, ma ona też swojego arcywroga – drapieżnego ptaka zwanego krogulcem. Bogatki często jedzą sobie w grupach i kiedy jedna z nich zauważy krogulca lecącego w ich stronę, zaczyna krzyczeć na alarm! “Uciekać, uciekać!”. Inne sikory odlatują wtedy najszybciej, jak potrafią. Nie ma czasu na zastanawianie się! Jest to prosty przykład, jak jedno zwierzę, poprzez jakiś sygnał, wpływa na zachowanie innych zwierząt. I to właśnie nazywamy komunikacją. W dalszej części artykułu opowiem o dużo bardziej skomplikowanych i niezwykłych rozmowach zwierząt, ale teraz do rzeczy. Co z tym kłamstwem?

Te same bogatki, które ostrzegają swoje koleżanki, potrafią je też oszukiwać[1]. Czasami, kiedy wszystkie spokojnie skubią jakieś jedzenie, jedna z nich zaczyna krzyczeć: “Uciekać, uciekać!”. Wszystkie ptaki odlatują, bo, jak wiemy, nie ma czasu na zastanawianie się! A mała kłamczuszka siedzi sobie dalej i skubie ziarna, bo żadnego krogulca nie było. Za to teraz więcej jedzenia dla niej!

Przykładów kłamstw w świecie zwierząt jest dużo więcej, co tylko pokazuje, że jeśli chodzi o język  ptaki, ssaki i cała reszta, tak samo jak my, używają go do robienia zarówno dobrych rzeczy, jak i złych. Zawsze jednak zaskakują wyrafinowanymi sposobami jakimi się komunikują oraz historiami, kłótniami czy romansami, które się za tym wszystkim kryją.

Zapraszam Was teraz na podróż po królestwie zwierząt. Przyjrzymy się, jak imprezują pszczoły, poczujemy zapach mrówczych autostrad, a na końcu nawet zarumienimy się w obecności kameleonów. Najpierw jednak zanurzymy się pod wodę i posłuchamy tajemniczych podmorskich pieśni, które skradły już niejedno serce. A zatem… ahoj przygodo!

Gdyby Czesław Niemen humbakiem był, czyli o pieśniach i kulturze muzycznej

mowa zwierząt

Gdzieś w głębinach oceanów, tam, gdzie nieliczne promienie słońca przedzierają się przez ciemność, dzieją się rzeczy naprawdę niezwykłe. To tam pływają jedni z najzdolniejszych kompozytorów w świecie zwierząt. Wielkie, ogromne wręcz, ssaki, co roku mają przed sobą długą drogę do przebycia. Podróżują tysiące kilometrów, by urodzić młode i znaleźć pokarm. Samce mają jednak jeszcze inne zadanie do wykonania – muszą zabłysnąć na muzycznej scenie. Bo żeby zdobyć serce partnerki, będą musieli dać koncert życia.

Poznajcie humbaki, walenie z gatunku Megaptera novaeangliae. Są one słynne przede wszystkim dzięki swoim niezwykle długim i złożonym występom muzycznym. Śpiewają tylko samce, a każdy z nich ma swój własny, indywidualny repertuar. Ich koncerty potrafią trwać godzinami, podczas których zwierzęta wykonują wiele różnych pieśni. I mówiąc to, naprawdę mam na myśli pieśni, a nie tylko coś pieśniopodobnego. Każdy z takich utworów ma powtarzające się w odpowiedniej kolejności linie melodyczne. Badacze, którzy nagrywają tę muzykę, są w stanie odczytać melodię, rytm i tonację tych piosenek. Są zdolni nawet przełożyć je na zapis nutowy, który można zagrać na pianinie, gitarze czy na czym tylko chcecie! Lepiej grać je jednak w przyspieszonej wersji, bo oryginalne pieśni są dla ludzi zbyt wolne, przez co ciężko jest wyłapać rytm i melodię. Ale jak można winić morskich śpiewaków, przecież to nie dla naszych uszu przeznaczone są te melodie, a dla podmorskich dam z rodu humbaków.

Wieloryby te, tak jak ludzie, czasami lubią poimprowizować i dla urozmaicenia zmieniają fragmenty utworów. Okazuje się, że paniom takie nowości muzyczne się podobają, dlatego humbaki nie boją się wprowadzać odważnych, innowacji. Dzięki temu pieśni zmieniają się z miesiąca na miesiąc i z roku na rok, w końcu ewoluując w zupełnie inny utwór.

Z tego powodu populacje humbaków, żyjące w różnych miejscach naszej planety, mają swoje dialekty. Tak! Pieśni różnią się na tyle, że naukowcy mówią właśnie o dialektach[2] Humbaki z Północnego Pacyfiku mają inne piosenki niż te z południa. Tak samo odmienne są utwory w Atlantyku czy Oceanie Indyjskim. Można tutaj mówić o istnieniu prawdziwej kultury muzycznej i nie będzie to przesadą. Humbaki przekazują z pokolenia na pokolenie utwory, które zmieniają się i są charakterystyczne dla konkretnej populacji.

Z pokolenia na pokolenie? A i owszem. Bo gdy u nas nastolatki się buntują, w oceanie zaczynają śpiewać razem z dorosłymi. 10-metrowa młodzież dołącza do koncertów i próbuje naśladować swoich doświadczonych mentorów. Na początku nie za bardzo jej to wychodzi. Fałszuje i gubi melodię. Wyobraźcie sobie, że podczas koncertu znanego skrzypka na scenę wlazł nagle uczeń po miesiącu nauki na skrzypcach i próbował dograć się, wydając dźwięki, jakby grał na nienaoliwionych drzwiczkach od szafy. No… możecie sobie wyobrazić, jak by się to skończyło.

Humbaki reagują jednak inaczej. Pozwalają młodym śpiewać i to całe fałszowanie nie przeszkadza im nic a nic. Dzięki temu młodzież może ćwiczyć i doskonalić się w sztuce muzycznej. Mamy tu więc przykład czegoś w rodzaju nauki języka! Bardzo podobnie wygląda to z resztą u młodych ptaków z podrzędu śpiewających, które tak samo muszą nauczyć się swoich utworów od innych, bardziej doświadczonych, śpiewaków.

Na koniec zostawiłem moją ulubioną historię z życia humbaków. Chodzi o piosenki, które nagle stają się hitami. Znacie to na pewno. Nagle zaczynacie słyszeć jakąś piosenkę wszędzie. Jest w radiu, na YouTubie, znajomi słuchają i podśpiewują. Mechanik słucha, lekarz słucha… nawet babcia słucha? I nagle zaczyna być też w waszej głowie. Pojawia się znikąd i jak wirus przejmuje cały kraj. Pewnie spodziewacie się, co napiszę teraz. Otóż… tak. U humbaków bywa dokładnie tak samo!

Zaobserwowano to przykładowo u populacji żyjących u wschodnich wybrzeży Australii. Piosenka z innego oceanu najpierw stała się hitem, a potem przejęła cały rynek muzyczny[3]. Zaczęło się od tego, że w populacji ze wschodu (Pacyfik) pojawiło się paru przybyszy z zachodu (Ocean Indyjski). Przybyli oczywiście wraz ze swoimi piosenkami. Były to nowe utwory, świeży powiew w sztuce, podmorska awangarda. A jak już wcześniej wspominaliśmy, humbaki bardzo lubią eksperymentować muzycznie i zmieniać styl. Piosenki z zachodu najwyraźniej wpadły im w ucho, bo z czasem nowe utwory stały się hitami i niemal zupełnie wyparły te stare. I tak w ciągu kilku lat repertuar zmienił się zupełnie przez wpływy muzyczne z zachodu.

Mamy więc w świecie przyrody konkurencję, jeśli chodzi o naszą kulturę muzyczną. Ale co powiecie na to, że mamy też z kim konkurować w tańcu? Przespacerujmy się teraz jakąś ścieżką wśród łąk szumiących i zajrzyjmy do ula. Słyszycie tę muzykę? Oto wstępujemy na pszczelą dyskotekę!

O pszczelim disco i komunikacji tańcem 

czy zwierzęta rozmawiają

Przywitajcie się z pszczołami miodnymi o pięknej łacińskiej nazwie – Apis mellifera. Owady te potrafią prowadzić jedne z najbardziej rozbudowanych monologów w świecie zwierząt. I to bez wypowiadania nawet jednego słowa, za to przy użyciu tak zwanego pszczelego tańca. Przyjrzyjmy się, jak to wygląda w praktyce. Ale, żeby to zrobić, najlepiej będzie, jak obejrzymy cały spektakl z perspektywy pszczoły. Także ubierzmy się w skrzydełka i egzoszkielet. Może nas nie zauważą, będziemy teraz tajniakami.

W ulu jest ciemno, więc cały pokaz będziemy oglądać za pomocą naszych czułków (owady używają ich, by zbierać informacje o otoczeniu). Zazwyczaj pszczoła, która chce zacząć tańczyć, po powrocie do ula zatrzymuje się na niewielkiej przestrzeni – czymś jak dyskotekowy parkiet. Wtedy, żeby zwrócić na siebie uwagę innych, zaczyna wibrować skrzydłami i odwłokiem. Drgania rozchodzą się wokół i są odbierane przez inne owady – czyli teraz też przez nas. Dookoła zbiera się grupka widzów, a tancerka zaczyna przedstawienie. Kiedyś wyobrażałem sobie, że jak pszczoły tańczą, to na pewno jest to bardzo eleganckie i wyrafinowane. Coś jak tancerze tango, którzy stają naprzeciwko siebie w dumnych pozach z różą między zębami. Albo przynajmniej niczym pełna gracji baletnica, poruszająca się leciutko jak motyl. No ale potem obejrzałem filmiki pszczelego tańca w Internecie i cała magia rozpłynęła się w jednym momencie. W skrócie wygląda to tak, jakby pszczoła, idąc, zataczała na plastrze miodu ósemki, w połowie trasy trzęsąc się jak galareta. Jest jeszcze drugi taniec, czyli tak naprawdę kręcenie się w kółko, w którym pszczoła przypomina bardziej pijanego wujka na weselu niż baletnicę.

Pszczołom daleko do naszych tańców. No, ale wiecie… w ulu przecież jest ciemno, więc aspekt wizualny nie jest tak ważny. Najważniejszy jest przekaz – komunikacja. Będąc pszczołą i oglądając ów taniec, możemy dowiedzieć się, jak daleko i w jakim kierunku lecieć, żeby znaleźć dobry nektar! To, jak długo tancerka wykonuje etap „trzęsienia się jak galareta”, pokazuje, jak daleko trzeba lecieć, by znaleźć dobry nektar. Drugi taniec, czyli kręcenie się w kółko „pijanego wujka” oznacza: „Hej, jedzenie jest gdzieś w pobliżu”.

Pokazywanie kierunku jest trochę bardziej skomplikowane. Pszczoły nawigują, używając słońca jako punktu odniesienia. I to, jak owad ustawi się podczas tańca względem słońca, pokazuje, w którym kierunku lecieć. A co jeśli minęło dużo czasu i słońce przesunęło się już spory kawałek na niebie? Wtedy tańcząca pszczoła koryguje obliczenia tak, żeby pokazać dobry kierunek. Jest to wszystko trochę złożone i zawiera obliczanie różnych kątów, także tę część pozostawimy pszczołom, a sami możemy uciekać z ula, zanim ktoś nas rozpozna.

Na koniec muszę jeszcze wspomnieć o pszczelich emocjach (chociaż niektórzy naukowcy zaznaczają, by u owadów mówić jednak o „stanach emocjopodobnych”). Zacznijmy od nas samych i naszych odczuć. Pomyślmy o restauracjach. W jednej jedzenie jest przepyszne a lokalizacja jeszcze lepsza. W drugiej kucharzowi notorycznie, jakby przypadkiem, wpada mucha do zupy, a do tego trzeba godzinę stać w korkach. Kiedy opowiadamy o pierwszej, jesteśmy podekscytowani, mówimy, jak było świetnie! Z drugą jest jednak zupełnie inaczej i raczej nikomu jej nie polecimy.

Pszczoły też przekładają swoje odczucia na taniec. Jeśli źródło pokarmu było słabej jakości albo pojawiły się jakieś problemy na trasie (typu silny wiatr albo krwiożercze bestie zwane ptakami), wtedy taniec będzie bardziej stonowany. Badacze zauważyli, że jeżeli źródło nektaru jest obfitsze, a sam pokarm ma wyższą zawartość cukru, taniec jest bardziej żywiołowy, „wesoły”[4]. Tak jakby pszczoła podekscytowana mówiła: „Serio dziewczyny, musicie tego spróbować!”.

Tyle zachodu, żebyśmy mogli do naszej herbatki dodać trochę miodu. A może wymyślimy kiedyś sposób, żeby poprzez taniec podziękować pszczołom za ich pracę? To by dopiero było fajne! Na razie mamy jednak inne rzeczy do zrobienia. Musimy wpaść z wizytą do królestwa mrówek i podsłuchać, o czym one ze sobą dyskutują. Ruszajmy więc odwiedzić jakieś mrowisko!

Niewolnice, pielęgniarki i autostrady, czyli mrówki i komunikacja chemiczna

czy zwierzęta rozmawiają

Pomagają rannym na polu bitwy, tworzą prawdziwe trasy szybkiego ruchu (i to bezpłatne!), po godzinach zaś łapią w niewolę inne gatunki – które potem mogą się buntować i wywołać powstanie. Dużo tego, jak na tak niewielkie stworzenia – poznajcie mrówki, owady wielu talentów!

W tak złożonych społecznościach, jakie mają mrówki, komunikacja jest naprawdę niezbędna. W mrowisku wszystko musi być przecież dopięte na ostatni guzik. Każdy ma odnóża pełne roboty. Trzeba choćby utrzymać porządek. Posprzątać po tym, jak ten pan w klapkach wlazł prosto w środek mrowiska i potem krzyczał wniebogłosy, że pozabija. Przynajmniej nie pozabijał, ale naprawić trzeba. Ktoś musi też zaopiekować się dziećmi i przynieść skądś jedzenie dla całej kolonii. Żeby wszystko dobrze funkcjonowało, mrówki opracowały specjalne sposoby komunikacji – przede wszystkim chemicznej (czyli używając feromonów).

Przyjrzyjmy się teraz, jak wymieniają się informacjami. Wyobraźmy sobie więc, że zamieniliśmy się w mrówkę (przepraszam, że was tak dzisiaj zamieniam co chwilę w owady) i znaleźliśmy jakąś dobrą mrówczą restaurację (na przykład stare jabłko). Jesteśmy bardzo społecznym zwierzęciem, więc wracając do domu, zaznaczamy trasę tak, żeby każdy, kto chce, mógł odnaleźć tę knajpkę i zanieść swój kawałek jabłuszka do mrowiska. Bo jak już kogoś spotkamy, to możemy powiadomić o naszym znalezisku, na przykład poprzez czułki. Gdy inne mrówki idą po naszej ścieżce po jedzenie, robią to samo – w drodze powrotnej zostawiają na ziemi substancję, która jest chemicznym sygnałem dla innych (to tak zwany feromon ścieżkowy). Mówi ona „Proszę tędy do jedzenia!”. W końcu trasa jest coraz bardziej uczęszczana i tworzy się prawdziwa autostrada. Wszystkie idą gęsiego jedną ścieżką. A to tylko dzięki nam i temu, że powiadomiliśmy je o istnieniu jedzenia! Hurra! Niech żyje komunikacja chemiczna! Chociaż w sumie… sam nie wiem, bo ma ona też swoje mroczne strony.

W 2023 roku niewolnictwo jest już zakazane we wszystkich krajach świata. Niektóre mrówki jednak zdają się ignorować wszelkie prawa czy zakazy nakładane przez ludzkie rządy i dalej bezwstydnie łapią inne gatunki mrówek w niewolę. Do tego wszystko uchodzi im na sucho. No, chyba że akurat niewolnicy postanowią się zbuntować, ale o tym za chwilkę. Polyergus rufescens, zwane amazonkami, to mrówki, których nie znajdziemy w Polsce, ale jeśli wybierzemy się na południe, choćby do Włoch, będziemy mieli szansę przyjrzeć się, jak bezczelnie porywają larwy innego gatunku i zabierają je do swojego mrowiska. Całą armią napadają na czyjąś chałupę, kradną cudze dzieci, z których potem zrobią swoje służące, ogarniające wszystko, co trzeba w mrowisku. Urocze stworzenia te amazonki, nieprawdaż? Mrówki niewolnice, które jeszcze jako dzieciątka zostały zabrane do cudzego królestwa, traktują je jak swój dom i zajmują się praktycznie wszystkim, co jest do zrobienia. Właściciele mogą więc sobie odpocząć, usiąść na kanapie, otworzyć puszkę piwa i… no dobra, troszkę mnie poniosło.

Ale żeby przeprowadzić tak skomplikowaną operację przechwytywania larw, trzeba oczywiście się komunikować. I tu znów pojawiają się sygnały chemiczne wysyłane przez mrówki. Przykładem mogą być choćby „substancje propagandowe”, jak nazwali je naukowcy[5]. Powodują one, że w zaatakowanym mrowisku owady zamiast się bronić, zaczynają panikować. Wtedy łatwo można nakraść, co się chciało i brać nogi za pas. Albo raczej brać odnóża za odwłok.

A co, jeśli niewolnicom zbrzydnie już zupełnie praca pod dyktatorskim butem amazonek? Mogą wtedy spróbować swoich sił w działalności powstańczej i rozpocząć rewolucję. Dzieje się tak u niektórych gatunków. Buntują się one przeciwko władzy i zaczynają masowo zabijać poczwarki, czyli dzieci gospodarzy[6]. Niestety zawsze to żołnierze wygrywają i, chociaż osłabiony, to reżim trwa nadal, a z nim trwa i niewolnictwo. Przyjdzie nam zatem jeszcze trochę poczekać na spokojniejsze czasy. Na razie nie zapowiada się, żeby mrówcze państwa miały zamiar znieść niewolnictwo i rozpocząć bardziej humanitarną epokę w swych dziejach.

Na koniec zostawiłem krótką opowieść o wojnie, rannych i pomocy medycznej. Oczywiście w mrówczej skali. Bohaterkami będą afrykańskie mrówki Megaponera analis, zwane też Matabele. Są one wojowniczkami, które codziennie wyruszają na bitwy z termitami. Tak, serio[7]. Ich misją jest pozabijanie przeciwników, a następnie zaniesienie ich do mrowiska, żeby wszyscy mogli się najeść. Najpierw jednak muszą stoczyć bitwę z żołnierzami z termiciego rodu, co często kończy się wieloma rannymi. I tu się zaczyna to, co nas dzisiaj interesuje, czyli komunikacja. Ranne mrówki i tu wykorzystują substancje chemiczne, tym razem jednak w innym celu. Poprzez wydzielanie feromonów zwołują do siebie koleżanki. Kiedy pomoc medyczna w końcu się zjawia, sprawdza się stan rannej mrówki. Jeśli jest on krytyczny, poszkodowana zostaje na polu bitwy. W przeciwnym razie jest zabierana z powrotem do mrowiska, gdzie zostanie poddana prawdziwej kuracji, która w większości przypadków jest skuteczna. I tutaj mamy przykład, że umiejętność dogadania się pozwala nawet uratować mrówcze życie.

Niby tak niewielkie stworzenia, a znowu zaskakują tym, jak rozbudowane są ich sposoby na porozumiewanie się. Zostawmy na razie mrowiska i ich chemiczne opowieści. Teraz czas na ostatniego bohatera. Chodźmy poznać jego kolorową tajemnicę.

O kameleonach, rozmowie kolorem i rumianych policzkach 

mowa zwierząt

Czasami podczas rozmowy zdarza się, że reakcją na to, co powiemy albo zrobimy, jest rumieniec na twarzy drugiej osoby. Od razu widzimy, że ktoś jest zakłopotany, czegoś się wstydzi… albo może odkryliśmy jakiś jego mały sekrecik? I ta reakcja naszego organizmu to też komunikat dla innych. Bez słów, bez gestów, a i tak przekazujemy – świadomie czy też nie – nasze prawdziwe emocje. A co, gdyby twarz robiła nam się zielona, gdy jesteśmy w świetnym humorze, a potem zupełnie zmieniała kolor, kiedy czujemy smutek? Albo jeszcze lepiej… co gdyby kobietom w ciąży nagle na twarzy wychodziły żółte i turkusowe kropki? Byłoby niezręcznie? Witajcie w świecie kameleonów!

Wbrew temu, co się często o kameleonach myśli, zmiana koloru nie służy im do kamuflażu[8]. W każdym razie nie jest to główne zadanie ich barw. Jak się zdaje, dokładnie tak jak nasze rumiane policzki, niezwykłe kolory tych jaszczurek służą im jako komunikaty społeczne. Jest to również sposób porozumiewania się, przekazywania pewnych informacji. Różne gatunki mogą używać trochę innych kolorów, ale cel jest jeden – powiedzieć światu, co się czuje! A przynajmniej kameleonom w okolicy.

Na początek poznajcie dwa samce kameleonów z rodzaju Bradypodion. Ich starcie mogłoby być niczym pojedynek rewolwerowców z dzikiego zachodu, ale zamiast piaszczystych odcieni teksańskiego pustkowia pełen jest innych, przeróżnych barw! Poza tym, żeby oszczędzić sobie bójkę na pięści czy krwawą strzelaninę, te kameleony wymyśliły inny sposób na rozstrzygnięcie, kto jest większym macho – wolą zmierzyć się w walce kolorów. Waga pojedynku jest duża… chodzi przecież o serce damy, pani kameleonowej, dlatego panowie dają z siebie wszystko. Przyglądając się sobie uważnie, zaczynają zmieniać ubarwienie i pokazywać swoje możliwości. W trakcie pokazu mogą tak różnić się kolorystycznie, że wyglądają jak dwa kompletnie inne gatunki. Panowie oglądają siebie nawzajem i oceniają – kto ma ładniejsze kolory, które są intensywniejsze, czyj kontrast jest lepszy. W końcu jeden z nich się poddaje. Uznaje, że konkurent jest zbyt elegancki, zbyt szykowny. Ale musi przecież jakoś przekazać tę informację. Zmienia więc kolor na taki, który oznacza, coś w stylu „Dobra, poddaję się. Dajcie mi wszyscy święty spokój”. Pokazuje wtedy, że na ten moment nie będzie dalej walczył, tylko zajmie się swoimi sprawami.

Ciekawe sygnały wysyłają też kameleony jemeńskie. A raczej samice tego gatunku. Przybierają trzy różne ubarwienia by… pokazać, czy są gotowe na miłość, czy nie. I tak jeden kolor oznacza, że są niedostępne, inny, że są chętne, a wspomniane na początku turkusowe i żółte kropki na ciemnozielonym, niemal czarnym tle, oznaczają, że pani kameleonowa jest w ciąży i prosi o spokój. I jest to komunikat zrozumiały dla samców, bo wydają się one reagować na te sygnały odpowiednim zachowaniem[9].

Jakoś nie wyobrażam sobie, jak coś takiego mogłoby funkcjonować u ludzi. Także chyba dobrze, że wystarcza nam jeden kolorowy komunikat – ten rumiany.

Czas pożegnań

Świat przyrody pełen jest przeróżnych sygnałów i znaczeń, najróżniejszych odgłosów i rozmów. Znajdziemy tu historie miłości i zalotów, ale też oszustw i kłamstw. Wszyscy porozumiewają się w obrębie gatunku, jak i między nimi. Co więcej, nawet komórki naszego ciała komunikują się ze sobą, by organizm jako całość mógł sprawnie funkcjonować. Bakterie reagują na sygnały chemiczne wysyłane przez inne bakterie[10], a drzewa potrafią przekazywać sobie informacje pod ziemią przy pomocy tak zwanych sieci mykoryzowych[11]. Komunikacja, czy rozmowy – używając bardziej ludzkiego określenia – są więc wszechobecne w przyrodzie. Nawet u najmniejszych ze stworzeń, a także tam, gdzie najmniej się tego spodziewamy.

Dlatego, kiedy następnym razem podczas spaceru w lesie czy miejskim parku, znudzi nam się playlista, możemy wyjąć słuchawki i wsłuchać się w świat wokół nas – usłyszeć wołanie bogatki, która tuż przed naszym nosem oszukuje swoje koleżanki. Albo rozejrzeć się – może akurat jakaś pszczoła szuka nektaru według wskazówek swojej towarzyszki. A może kątem oka dostrzeżemy mrówki pospiesznie drepczące po chemicznych drogach szybkiego ruchu?

Oczywiście możemy zobaczyć o wiele więcej, bo na każdym kroku kryją się też inne zwierzęta ze swoimi osobistymi, intymnymi, czasem mrocznymi, ale zawsze niezwykłymi historiami. Bo wszystko, co żyje wokół nas – ma coś do powiedzenia. Czemu by więc nie zatrzymać się na chwilę i nie posłuchać?

Skoro interesuje Cię materiały o tym, czy zwierzęta rozmawiają, bardzo możliwe, że poniższe artykuły Językowej Siłki również mogą okazać się dla Ciebie wartościowe. Sprawdź, jak zwierzęta wpływają na nasz język (kliknij tytuł, aby przejść do tekstu):

  1. Niemieckie idiomy ze zwierzętami
  2. Szwedzkie wyrażenia z użyciem nazw zwierząt
  3. Idiomy hiszpańskie ze zwierzętami w temacie

Przypisy:
[1] Moller, Anders. (2010). False Alarm Calls as a Means of Resource Usurpation in the Great Tit Parus major. Ethology. 79. 25 – 30. 10.1111/j.1439-0310.1988.tb00697.x.
[2] Winn, H.E., Thompson, T.J., Cummings, W.C. et al. Song of the humpback whale — Population comparisons. Behav Ecol Sociobiol 8, 41–46 (1981). https://doi.org/10.1007/BF00302842
[3] Noad, M., Cato, D., Bryden, M. et al. Cultural revolution in whale songs. Nature 408, 537 (2000). https://doi.org/10.1038/35046199
[4] Seeley TD, Mikheyev AS, Pagano GJ. Dancing bees tune both duration and rate of waggle-run production in relation to nectar-source profitability. J Comp Physiol A. 2000 Sep;186(9):813-9. doi: 10.1007/s003590000134. PMID: 11085635.
[5] Regnier FE, Wilson EO. Chemical communication and “propaganda” in slave-maker ants. Science. 1971 Apr 16;172(3980):267-9. doi: 10.1126/science.172.3980.267. PMID: 5548706.
[6] Alexandra Achenbach, Susanne Foitzik, First evidence for slave rebellion: enslaved ant workers systematically kill the brood of their social parasite protomognathus americanus, Evolution, Volume 63, Issue 4, 1 April 2009, Pages 1068–1075, https://doi.org/10.1111/j.1558-5646.2009.00591.x
[7] Frank Erik T., Wehrhahn Marten and Linsenmair K. Eduard 2018 Wound treatment and selective help in a termite-hunting ant Proc. R. Soc. B.2852017245720172457 http://doi.org/10.1098/rspb.2017.2457
[8] Stuart-Fox, D., & Moussalli, A. (2008). Selection for social signalling drives the evolution of chameleon colour change. PLoS biology, 6(1), e25. https://doi.org/10.1371/journal.pbio.0060025
[9] Kelso, E.C. and Verrell, P.A. (2002), Do Male Veiled Chameleons, Chamaeleo calyptratus, Adjust their Courtship Displays in Response to Female Reproductive Status?. Ethology, 108: 495-512. https://doi.org/10.1046/j.1439-0310.2002.00789.x
[10] Keller, L., Surette, M. Communication in bacteria: an ecological and evolutionary perspective. Nat Rev Microbiol 4, 249–258 (2006). https://doi.org/10.1038/nrmicro1383
[11] Simard, S.W. (2018). Mycorrhizal Networks Facilitate Tree Communication, Learning, and Memory. In: Baluska, F., Gagliano, M., Witzany, G. (eds) Memory and Learning in Plants. Signaling and Communication in Plants. Springer, Cham. https://doi.org/10.1007/978-3-319-75596-0_10

Udostępnij ten artykuł
Zostaw komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *